Czyli egzaminator, przerwany egzamin, Policja i przepisy
Życie potrafi nas zaskakiwać – najprostsze i najbardziej oczywiste sprawy urastają czasem do
rangi problemów, w rozwiązaniu których zaangażowani są poważni ludzie i instytucje. Setki razy,
przez lata wykonujemy czynności w zgodzie z prawem – tak jak je rozumiemy. Mi też wydawało się,
że dobrze znam przepisy. A jak Wam się zdaje, że je znacie, to poczytajcie…
Egzaminator AB (inicjały fikcyjne) w czerwcu 2017 r. przerwał egzamin, usiadł za kierownicą i
wracał do WORD-u. Typowe zdarzenie. Niestety, to co wydarzyło się potem nie było już normalne.
Został zatrzymany przez funkcjonariuszy policji jadących nieoznakowanym pojazdem.
Egzaminator został obwiniony o czyn z art. 97 Kodeksu Wykroczeń, w związku z art. 55 ust. 2
ustawy Prawo o Ruchu Drogowym o to, że kierował samochodem z umieszczoną na dachu tablicą „L”,
która według funkcjonariuszy powinna być zdjęta, lub zasłonięta. Policjanci zaproponowali
egzaminatorowi mandat w wysokości 100 złotych, bez pkt. karnych. Oczywiście egzaminator mandatu
nie przyjął. Sprawa została skierowana do sądu. Wyrokiem nakazowym Sąd Rejonowy w (prośba
egzaminatora by nie ujawniać lokalizacji) uznał egzaminatora winnym zarzucanego mu czynu.
Wymierzył mu karę grzywny w wysokości 100 zł, oraz obciążył go kosztami sądowymi. Od tego wyroku
obwiniony AB wniósł sprzeciw.
Sąd rejonowy rozpatrując sprawę w trybie zwykłym miał inne zdanie niż poprzednicy. UNIEWINNIŁ
egzaminatora od popełnienia zarzucanego mu czynu. W uzasadnieniu sąd podkreślił, że ustawodawca
wyraźnie rozgranicza przeznaczenie pojazdów egzaminacyjnych od pojazdów nauki jazdy. Zauważył
cytuję: „intencją ustawodawcy było takie sformułowanie przepisów w zakresie zasłaniania, lub
składania tablicy z literą „L”, aby egzaminator wobec zakończenia egzaminu w ruchu drogowym nie
musiał zasłaniać, lub zdejmować tej tablicy, zwłaszcza, że ta sytuacja ma miejsce najczęściej w
okolicach niebezpiecznych (skrzyżowania, przejścia dla pieszych, drogi o dużym natężeniu ruchu).
Egzaminator zatrzymuje pojazd, zamienia się miejscami z egzaminowanym i odjeżdża, powodując
uspokojenie ruchu” - koniec cytatu. Dalej sąd zauważył, że zdejmowanie,zasłanianie, składanie
tablicy „L” w realnym ruchu drogowym jest niemożliwe i niebezpieczne.
Znając Prawo o Ruchu Drogowym należało się spodziewać takiego wyroku. Podkreślam: znając
obowiązujące przepisy.
Analiza tego zdarzenia powoduje konieczność postawienia kilku, retorycznych, pytań. Czy
funkcjonariusze policji powinni szczegółowo znać postanowienia prawa o ruchu drogowym? Czy je
znają? Dlaczego sąd w trybie nakazowym podzielił stanowisko policjantów, jednoznacznie wskazując
w uzasadnieniu wyroku, cytuję: „w takiej sytuacji egzaminator w pierwszej kolejności powinien
złożyć tablicę lub ją zasłonić i zabezpieczyć przed zsunięciem się, i zagubieniem” koniec
cytatu! Czy z powyższego należy wyciągnąć wniosek o konieczności każdorazowego odwoływania się
od wyroków wydanych w trybie nakazowym?
Dlaczego jeden z dyrektorów WORD-ów, do których sąd zwrócił się z zapytaniem w powyższej sprawie
podzielił pogląd policjantów?
Straty ponieśli wszyscy. Egzaminator musiał uczestniczyć w kilku rozprawach - wyrok ostatecznie
zapadł po roku. Skarb Państwa: koszty sądowe i zwrot dla egzaminatora poniesionych kosztów
wynagrodzenia adwokackiego (Skarb Państwa, czyli MY). Policja – podważenie zaufania do
profesjonalizmu funkcjonariuszy, ich wiedzy i znajomości prawa. Sąd wydający wyrok w trybie
nakazowym - jak wyżej.
Zgodnie z Ustawą o kierujących pojazdami marszałek województwa współpracuje przy sprawowaniu
nadzoru nad przeprowadzeniem egzaminów państwowych m.in. z policją (art.67 pkt. 10 ppkt. 1). Nie
komentuję tego przepisu w świetle opisywanego zdarzenia. A wydawać by się mogło, że akurat w tym
aspekcie przepisy są jednoznaczne.